Obudziłam się około 10:00 i jak to zwykle miałam w zwyczaju, od razu wyjrzałam za okno. Pogoda była londyńska, czyli brzydka i deszczowa. Nie zdziwiło mnie to, bo to przecież Londyn. Mimo deszczu postanowiłam się przejść.
Ubrałam na siebie czarne rurki, szarą bluzę z kapturem i czarne vansy i wyszłam z domu.
Szłam dróżką w parku z kapturem nałożonym na głowę i rękami w kieszeniach bluzy. Obserwowałam pędzących gdzieś ludzi z parasolami w ręku. Samochody przejeżdżające przez głębokie kałuże raz po raz chlapały niektórych przechodniów. Nie patrzyłam, gdzie idę i może właśnie dlatego zderzyłam się z jakimś chłopakiem. Podniosłam na niego wzrok i nie mogłam z siebie nic wydusić patrząc w jego hipnotyzujące, czekoladowe oczy.
- Przepraszam - powiedział lekko speszony.
- Moja wina - odparłam. - Nie patrzyłam, gdzie idę.
- No właśnie, gdzie idziesz w taką pogodę, jeśli mogę wiedzieć?
- Właściwie przed siebie. Nie miałam żadnego celu.
- Zayn - chłopak przedstawił się i podał mi rękę.
- [T.I].
- Miło mi cię poznać [T.I].
- Mi ciebie również.
- Masz ochotę na jakąś kawę? Rozgrzejemy się trochę. Tu niedaleko jest Starbucks.
- Jasne, czemu nie, ale nie wzięłam ze sobą pieniędzy…
- Ja zaprosiłem, ja płacę. Chodźmy, bo przemokniemy do ostatniej suchej nitki.
I ruszyliśmy w stronę kawiarni. W drodze rozmawialiśmy trochę o naszych zainteresowaniach. Dowiedziałam się, że Zayn lubi śpiewać, a wiele ludzi mówi mu, że robi to dobrze.
Weszliśmy do kawiarni.
- Jaką chcesz kawę? - zapytał.
- Cappucino. Pójdę zająć miejsce.
Ruszyłam w stronę wypatrzonego wcześniej stolika i usiadłam przy nim. Niedługo potem doszedł do mnie Zayn z dwoma kawami w rękach.
- Dla ciebie - podał mi jedną i zajął miejsce. - Ej, uśmiechnij się! Od początku jesteś taka smutna i powoli odnoszę wrażenie, że nie cieszysz się z mojego towarzystwa.
- Nie, to nie tak. Po prostu… Ciężko mi. Dawno się z nikim nie spotkałam na mieście, bo przyjaciele i znajomi odwrócili się ode mnie jakiś czas temu.
- Dlaczego?
- Hm… Nie wiem, czy powinnam ci o tym mówić.
- Zaufaj mi.
- W porządku… Moi rodzice 8 miesięcy temu zginęli w wypadku samochodowym. Jechali z Manchesteru, żeby odwiedzić mnie w Londynie. No i… Nie dojechali. Przyjaciele kiedy o tym się dowiedzieli odwrócili się ode mnie, nikt mnie nie wspierał. Ostatnio odezwała się do mnie moja pseudo przyjaciółka, pytając się, czy już mi lepiej i czy możemy się spotkać.
- Bezczelna.
- Ta… Ale co zrobić.
Rozmawialiśmy jeszcze kilkadziesiąt minut popijając kawę. Zaynowi udało się nawet mnie czasem rozśmieszyć i był z siebie bardzo dumny. Po wypiciu napojów odprowadził mnie pod mój dom.
- Spotkamy się jeszcze kiedyś? - zapytał.
- Może.
Uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił.
- Miło by było. Dasz mi swój numer?
Podałam chłopakowi mój numer telefonu, po czym obiecał, że zadzwoni. Przytuliliśmy się na pożegnanie, a już po chwili zniknęłam w drzwiach domu.
Spotykałam się z Zaynem regularnie. Odwiedzał mnie, chodziliśmy na spacery, do kina, do kawiarni i ogólnie często spędzaliśmy wspólnie czas. Odnalazłam w nim prawdziwego przyjaciela. A może kogoś więcej? Tak, kogoś znacznie więcej. Jednak wiem, że na nic liczyć nie mogłam, bo pewnego dnia Zayn oznajmił mi, że ma dziewczynę i bardzo chce, żebyśmy się poznały. Zgodziłam się, bo nie chciałam, żeby zaczął coś podejrzewać.
Razem wybraliśmy się do restauracji, a za całą kolację płacił Zayn. Poznałam jego dziewczynę. Nazywała się Perrie i była przesympatyczna, muszę przyznać.
Jednak po tym spotkaniu mój kontakt z Zaynem zanikał. Zdaję sobie sprawę z tego, że wynikało to z mojej inicjatywy, bo on chciał się spotykać. Rzadziej, ale chciał. Ale ja odmawiałam.
Pewnego dnia przyszedł do mnie. Otworzyłam mu i na przywitanie powiedziałam tylko ciche "Cześć".
- Co się dzieje [T.I]? Nie odzywasz się, nie chcesz się spotykać - zapytał zaniepokojony. - Zrobiłem coś nie tak?
- Nie. Ja zrobiłam wiele rzeczy nie tak.
Mimo powstrzymywania łez, pociekły mi po policzkach. Zayn podszedł do mnie, objął mnie, a ja wtuliłam się w jego umięśnione ramiona. Pocałował mnie w czubek głowy i głaskał po plecach.
- Zerwałem z Perrie - powiedział po chwili milczenia.
- Co? Dlaczego? - zapytałam odsuwając się od niego.
- Zdałem sobie sprawę, że jej nie kocham, a podczas tego związku zaniedbywałem ciebie. Z resztą, po co być z kimś, skoro kocha się inną osobę?
Aha. Czyli moje szanse na ułożenie sobie życia z Zaynem znów uciekły mi sprzed nosa.
- Poznasz mnie z tą szczęściarą? - zapytałam z wymuszonym uśmiechem.
- Znasz ją lepiej niż każdy inny człowiek na kuli ziemskiej - spojrzałam na niego pytająco, a on ponownie podszedł do mnie i mnie przytulił. - Kocham cię [T.I].
- Coś ty powiedział? - zapytałam podnosząc głowę i patrząc w jego oczy.
- Kocham cię jak wariat - przysunął usta do moich i zetknął je w czułym pocałunku.
Od tamtej pory byliśmy nierozłączni, ale nie jako przyjaciele, tylko para. Po kilku miesiącach spotykania się, zamieszkaliśmy razem w domku na wsi, kilkanaście kilometrów od Londynu. Było nam razem dobrze i kochaliśmy się ponad życie.
____________________
Przedstawiłam tu Zayna jako chłopaka nie z zespołu. Mam nadzieję, że taka wersja również wam się spodoba :)
Tak tak tak !!! Najlepsza.
OdpowiedzUsuńKocham te imaginy!!
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuń;D