piątek, 8 lutego 2013

#6 Louis


Jestem z Louisem od dłuższego czasu. Zakochałam się w nim nie dlatego, że jest w sławnym zespole, ale dlatego, że jest jaki jest. Kocham go w każdym calu i nigdy nie pozwoliłabym mu odejść. Chyba… Dlaczego chyba? Bo nie wytrzymuję już psychicznie tych wszystkich plotek na temat Larry'ego. Połowa Directionerek uważa, że ja to tylko ustawka, a Lou i Harry są parą na serio. Zawsze starałam się to wytrzymywać, ale nikt nie zdaje sobie z tego sprawy, jakie to jest trudne. Louis zawsze mnie przytulał i szeptał do ucha "To nieprawda, pamiętaj". I pamiętałam. Zawsze. Jednak widziałam, że Tommo też coraz bardziej się tym przejmuje. Nie mogłam patrzeć na to, jak cierpi z powodu tych wymysłów. I dlatego podjęłam decyzję.
Zaraz po tym, jak się obudziłam, ubrałam się, uczesałam się i wyszłam z domu. Zmierzałam pewnym krokiem w stronę domu Louisa. Gdy stanęłam pod drzwiami, odetchnęłam głęboko i nacisnęłam dzwonek. Louis otworzył mi z wielkim uśmiechem na twarzy i pocałował mnie na przywitanie.
- Wchodź - powiedział. - Czy nie byliśmy umówieni na później?
- Tak, ale wolałabym to omówić jak najszybciej… - powiedziałam smutno.
- Co się stało kochanie? - zapytał zatroskany.
Położył mi dłoń na policzku i uniósł lekko moją głowę.
- Lou, ja dłużej tak nie mogę… Zrozum mnie… Te plotki wykańczają mnie psychicznie, nie potrafię tak żyć, po prostu nie potrafię…
- O czym ty mówisz? Czy ty…
- Musimy… się rozdzielić. 
- Zrywasz ze mną? Przez plotki? [T.I], błagam cię!
- Lou, zrozum mnie, proszę…
- Nie [T.I], nie potrafię tego zrozumieć!
- Ja już pójdę… Żegnaj Loueh…
Otworzyłam drzwi i kiedy tylko wyszłam za próg z oczu poleciały mi łzy. Louis stanął w drzwiach i krzyczał za mną, ale ja się nie odwracałam. Szłam przed siebie.
Nie chciałam wrócić do domu i poczuć samotności. Poszłam do mojego ulubionego miejsca, do którego zawsze chodziłam z Louisem - do zakątka w zaciszu parku. Mało ludzi wiedziało o tym miejscu, bo było ukryte za krzakami i drzewami… Ale Louis wiedział i pokazał mi to miejsce zaraz po tym, jak zaczęliśmy się spotykać. Usiadłam na trawie i podkuliłam kolana pd brodę. Zaczęłam wspominać nasze pierwsze wspólne odwiedzenie tego miejsca…
Louis zasłonił mi oczy jedną dłonią, a drugą robił coś naokoło nas. 
- [T.I], zaufaj mi. Idź przed siebie - powiedział i lekko mnie pchnął.
Postawiłam kilka małych kroczków, po czym Louis powiedział "stop". Zatrzymałam się, a on wyszeptał mi do ucha:
- Gotowa? 
Pokiwałam twierdząco głową i Lou odsłonił mi oczy. Moim oczom ukazała się prześliczna, mała polanka, na której rosło kilka kwiatków i jedno drzewo. Było tu uroczo i cicho, co ujęło moje serce.
- Lou, tu jest przepięknie… - powiedziałam.
- Cieszę się, że ci się podoba skarbie.
Louis chwycił mnie za boki i odwrócił przodem do siebie. Przybliżył się do mnie i zetknął nasze usta w czułym, długim pocałunku…"
Pamiętam te chwile jakby to było wczoraj… Ale nie było, więc trzeba powrócić do szarej rzeczywistości, życia bez Louisa.
Położyłam się na trawie i patrzyłam na niebo. To również robiliśmy, kiedy pierwszy raz mnie tu przyprowadził. Zamknęłam oczy i odpłynęłam…
~*~
Obudziłam się i zaczęłam się rozglądać. Koło mnie siedział Louis i przyglądał się mi.
- Louis? Co tu robisz? - zapytałam zaspana i zdziwiona.
- Przyszedłem jakiś czas temu, bo chciałem pomyśleć. Spotkałem ciebie… a właściwie zauważyłem i postanowiłem zostać. [T.I], proszę cię, nie rozstawajmy się! Kocham cię ponad życie i te plotki są nic nie warte.
- Wiem, ale ludzie mnie nienawidzą. Nie jest mi z tym wygodnie. Ciągle mówią, że Modest mnie zatrudnił, żeby nie było podejrzeń. Że mi płacą za bycie twoją dziewczyną.
- Ale najważniejsze, że my wiemy, że jest to nieprawda! Udowodnijmy światu, że nasz związek nie jest ustawką, proszę cię…
- Jak masz zamiar to zrobić? 
- Zobaczysz, tylko mi zaufaj. Będziesz na naszym koncercie za dwa dni?
- Skoro chcesz, to przyjdę.
Louis przybliżył się do mnie i objął moją twarz dłońmi.
- Kocham cię - wyszeptał i pocałował mnie.
*Dwa dni później, koncert*
Chłopaki grali już jakiś czas, a ja wszystko widziałam zza kulis. Już nie raz byłam z nimi na koncercie i najczęściej kulisy to właśnie moje miejsce. 
W pewnym momencie, po skończeniu piosenki, Lou zaczął mówić.
- Chciałbym teraz zaprosić tu osobę wyjątkową. I nie, wbrew pozorom nie jest to Harry. Proszę, aby na scenę weszła moja pierwsza, prawdziwa miłość, [T.I].
Nie mogłam uwierzyć, w to co powiedział. Po co ja mam iść na scenę? Żebym oberwała jakimś jedzeniem? Eh, ale muszę się przekonać, o co mu chodzi. Niechętnie ruszyłam w stronę środka sceny. Szłam powoli, a kiedy mijałam resztę chłopaków patrzyłam się na nich wyczekując, że powiedzą mi co się dzieje. Jednak każdy wzruszał ramionami i uśmiechał się. Podeszłam do Louisa i szepnęłam mu na ucho:
- Lou, o co chodzi?
Louis tylko uśmiechnął się i zaczął przemowę.
- Drogie Directioners z całego świata. Mówię z całego świata, bo ten koncert transmitowany jest w telewizji. Część z was utworzyła pewną historię, a mianowicie Larrego. Kilkakrotnie z Harrym zaprzeczaliśmy tym plotkom, ale wy nam nigdy nie uwierzyłyście. W tym miejscu chciałbym wam podziękować, że przez te plotki o mało co nie straciłem [T.I]. Mówicie, że to ustawka, nienawidzicie jej, mówicie, że jest brzydka. Nawet nie wiecie, jak te bezmyślnie rzucone słowa na wiatr potrafią zranić człowieka. Po pierwsze nasz związek to nie ustawka, po drugie nie wiem za co jej nienawidzicie, a po trzecie jest najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem. Kocham ją ponad życie, a wy musicie mi uwierzyć, bo już niedługo może to być coś znacznie bardziej poważniejszego, niż tylko związek bez zobowiązań. Oczywiście zależy to tylko od ciebie [T.I]. Tak więc droga [T.I]… - w tym momencie Louis włożył mikrofon do kieszeni spodni, wyjął coś z drugiej kieszeni i uklęknął przede mną. 
Otworzyłam szeroko oczy, a łzy polały mi się po policzkach. Louis położył na prostej dłoni małe, bordowe pudełeczko, wyjął mikrofon z kieszeni i powiedział:
- [T.I], czy zostaniesz moją żoną?
Patrzyłam na Louisa z zaskoczeniem. Nie nadążałam wycierać łez szczęścia, które leciały mi po policzkach. Pokiwałam tylko twierdząco głową, a Lou wstał, nałożył mi pierścionek na palec i pocałował mnie namiętnie.
- Kocham cię [T.I]…
- Ja też cię kocham Louis.
~*~ 
Po tym wydarzeniu wiele z fanek, które wierzyły w Larrego przestało mnie nienawidzić i gratulowały mi szczęścia. Wiem, że część z nich była ogromnie zazdrosna o to, co się stało, ale nie przejmowałam się tym. Byłam szczęśliwa, że Louis odważył się przemówić fankom do rozumu na takim dużym wydarzeniu i że oświadczył mi się w tak wyjątkowym miejscu - na scenie.
~*~
Rok później stałam z Louisem na ślubnym kobiercu. Nie mogliśmy pobrać się wcześniej, bo Lou był zawalony obowiązkami dotyczącymi zespołu - koncerty, wyjazdy, konferencje prasowe, wywiady… Sporo tego było.
Kiedy składaliśmy przysięgę oraz wypowiadaliśmy słowa "tak, chcę" przed księdzem, wiedziałam, że już nic nigdy nas nie rozłączy, a tym bardziej fanki, które wierzyły w homoseksualizm Louisa.

____________________

Ok, pierwszy z Louisem :) Mam nadzieję, że udany. Następne imaginy pojawią się dopiero 14 lutego, bo żeby napisać 5 walentynkowych imaginów, trzeba mieć 5 różnych pomysłów, więc dajcie mi się zastanowić i napisać w spokoju, tak jak sobie to wymarzę :)

2 komentarze: