czwartek, 14 lutego 2013

#8 Zayn | Walentynkowy


Walentynki - niczym nie różniący się dla mnie dzień roku. Zakochani świętują w drogich restauracjach, a ja pracuję w moim ulubionym miejscu - kwiaciarni. Niestety tego dnia jest wiele zamówień, dużo mężczyzn przychodzi po bukiety i róże dla swoich ukochanych, a ja mimo to, że nienawidzę tego dnia muszę się ładnie uśmiechać.
Tego dnia zrobiłam już niejeden bukiet i sprzedałam nie jedną krwisto czerwoną różę, gdy do kwiaciarni zawitał chłopak. Musiałam przyznać, że spodobał mi się, ale na pewno w planach ma kupienie kwiatów dla swojej drugiej połówki. 
- Dzień dobry - przywitał się.
- Dzień dobry. Bukiet dla dziewczyny, narzeczonej, żony? - zapytałam na wstępie.
- Mamy - zaskoczył mnie tą odpowiedzią.
- Mamy? Ah, rozumiem. Dziewczyna otrzymała już prezent.
- Nie mam dziewczyny. Kupuję kwiaty dla mamy, bo mój ojciec zmarł dwa lata temu. Nie chcę, by czuła się samotna.
- Przykro mi. Jakie kwiaty? - szybko zmieniłam temat.
- Proszę zrobić najpiękniejszy bukiet, jaki pani potrafi.
Wyszłam zza lady i podeszłam do kwiatów. Zaczęłam wyciągać niektóre w kolorach czerwieni i różu. Chwyciłam je w jedną dłoń i podeszłam do innych roślin. Wzięłam kilka sporych liści i dołożyłam je do reszty. Zrobiłam kilka poprawek, podeszłam do lady i dopięłam kilka ozdób oraz zawinęłam w czerwony materiał.
- Gotowy.
Chłopak podszedł i zrobił wielkie oczy.
- Wow, jest… piękny - skomentował.
- Bez przesady - uśmiechnęłam się lekko zarumieniona.
- Ile płacę?
Podałam mu cenę, a on wręczył mi pieniądze.
- Proszę pozdrowić mamę - powiedziałam.
- Jasne. 
Chłopak odszedł w stronę drzwi, zatrzymał się zaraz przed nimi, chwilę postał i wrócił. 
- Zayn - podał mi rękę.
- [T.I].
- Może… chciałabyś dzisiaj wyjść na kawę albo herbatę? O ile nie porywa cię twój chłopak.
- Nie mam chłopaka i chętnie pójdę - uśmiechnęłam się.
- Świetnie. O której kończysz?
Spojrzałam na zegarek i odpowiedziałam:
- Za godzinę.
- Będę po ciebie w takim razie za godzinę. Do zobaczenia.
I wyszedł z kwiaciarni. Chwilę stałam patrząc się jak odchodzi i znika za rogiem. Nie mogłam uwierzyć w moje szczęście. Jednak wiem, że to zwykłe spotkanie na kawę dwóch osób, które samotnie spędzają to "święto" zakochanych i raczej na nic więcej liczyć nie mogę.
Godzinę później do kwiaciarni znowu zawitał Zayn. Obsługiwałam akurat ostatnich moich klientów, więc musiał chwilę poczekać. 
- Zaraz skończę - powiedziałam do niego, a on pokiwał tylko głową. 
Staruszka, której właśnie robiłam bukiet uśmiechnęła się do swojego męża i odrzekła:
- Jak kocha, to poczeka. Też kiedyś tacy byliśmy… Młodzi i zakochani.
- Taak.. My nie jesteśmy parą - od razu sprostowałam i uśmiechnęłam się.
- Już niedługo skarbie - powiedziała cicho staruszka.
Dokończyłam bukiet i podałam go starszej parze.
- Ile płacimy? - zapytał mężczyzna.
- Proszę go wziąć - odpowiedziałam.
- Ale…
- Nie, proszę go wziąć.
Podziękowali mi i wyszli. Ja poszłam na zaplecze ubrać się i zaraz wróciłam do Zayna.
- Jestem gotowa. Idziemy? - zapytałam.
- Jasne.
Szliśmy do Starbucksa i rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Wciąż czułam się trochę niezręcznie po słowach tej staruszki, ale nie dawałam tego po sobie znać. 
- Więc jak to się stało, że samotnie spędzasz walentynki? - zapytał.
- Wbrew pozorom jest to dosyć prosta odpowiedź. Tak wyszło, jestem sama, nie mam chłopaka, a na siłę szukać nie zamierzam. A ty?
- Ja podobnie. 
I więcej nie powiedział. Doszliśmy do Starbucksa, zamówiliśmy kawy i wyszliśmy z nimi się przejść. Spacerowaliśmy po parku i nabijaliśmy się z zakochanych par. Siadaliśmy na ławce i komentowaliśmy to, co robią. Dużo było przy tym śmiechu. W końcu przestaliśmy się śmiać i odetchnęliśmy. 
- Coś czuję, że to, że mnie zaprosiłeś na kawę akurat dzisiaj, to była czysta desperacja - powiedziałam z uśmieszkiem na twarzy.
- Co? Nie, nie, nie. Nie myśl tak. Serio chciałem cię poznać.
- Och, jakie to piękne. Historia niczym love story. On wchodzi do kwiaciarni, gdzie pracuje ona. Zaprasza ją na kawę, poznają się, zakochują i żyją długo i szczęśliwie - zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
- Podoba mi się twój tok myślenia. Wszystko mówisz na żarty i na luzie. 
- Dzięki. Chyba. 
Spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się nieśmiało. Zdałam sobie sprawę, że patrzymy tak na siebie kilka chwil za długo i odwróciłam wzrok. Patrzyłam teraz na ziemię w punkt, który normalnie nie wydawałby mi się taki ciekawy. Zayn poklepał mnie po ramieniu i powiedział ni stąd ni zowąd:
- Ja pracuję w sklepie muzycznym. Lubię śpiewać i tańczyć, a teraz uczę się grać na gitarze. Mieszkam sam i zarabiam na mnie i na mamę. Nie zawsze jest łatwo, ale daję radę. Teraz zbieram na swoją gitarę i jestem już blisko celu. Nie wiem właściwie, czemu ci o tym mówię.
Znów podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się.
- Ja też nie wiem, ale dziękuję, że mi to powiedziałeś.
Spacerowaliśmy potem jeszcze bardzo długo. Polubiłam Zayna, to muszę przyznać. Rozmawiało mi się z nim dobrze i mogłam zachowywać się naturalnie. 
W końcu stwierdziliśmy, że czas iść do domu, bo jest dosyć późno. Zayn postanowił, że odprowadzi mnie pod sam dom, a ja byłam szczęśliwa, że to zaproponował, bo o tej godzinie na mieście może nie być bezpiecznie.
Staliśmy pod moją klatką schodową i powoli się żegnaliśmy. Zayn spojrzał na zegarek i powiedział:
- Mamy jeszcze 3 minuty.
- 3 minuty do czego? - zapytałam.
- Do spełnienia naszej love story…
Zayn przybliżył się do mnie i zetknął nasze usta w pocałunku. Włożyłam moje dłonie w jego włosy i przeczesywałam je, a on obejmował mnie i gładził po plecach. Było mi cholernie przyjemnie, ale przerwałam pocałunek.
- Czuję się, jakbym znał cię kilka miesięcy a nie kilka godzin… - szepnął, wciąż mnie obejmując.
Rozejrzałam się i bez dłuższego zastanowienia wyjęłam z kieszeni klucze i chwyciłam go za koszulę. Otworzyłam drzwi do klatki schodowej i wciągnęłam go do środka. Pocałowałam zachęcająco i weszliśmy razem na górę po schodkach.
Z pewnością mogę stwierdzić, że te walentynki były najlepszymi w całym moim życiu. Poznałam moją miłość w taki wyjątkowy dzień i choć szybko rozpoczęliśmy naszą przygodę, nie żałowaliśmy tego nigdy.

_____________________

Oto drugi walentynkowy, teraz z Zaynem :)
Przyznam się wam, że jeszcze nie mam Liama, ale coś wykombinuję, obiecuję!

3 komentarze: